Lechia była za silna...

Lechia była za silna...

Przegraliśmy mecz ligowy z Lechią.    

Wynik meczu pewnie odzwierciedla niemal wszystko, co można powiedzieć o tym meczu.  Choć przyznać trzeba, że nie pokazuje, że staraliśmy się  dotrzymywać kroku lepszemu rywalowi, że Sebastian Rynas w pierwszym kwadransie świetnie wybronił nam kilka stuprocentowych okazji, że Damian Dombrowski w drugiej połowie wpuścił tylko dwa gole, że Aleksander Dziedzic zagrał w drugiej połowie świetną akcję, że Krystian Gaczoł walczył zaciekle o piłkę w środku pola, że mieliśmy fatalne pięć minut pod koniec pierwszej połowy, kiedy straciliśmy  pięć goli i wiarę w jakikolwiek sensowny wynik tego spotkania.   

Myślę, że spotkania z Lechią  w takich rozgrywkach ligowych są zupełnie bez sensu.    Nam, gra z tak silnym rywalem podcina skrzydła w dalszej pracy,  im strzelanie goli nie sprawiało specjalnej radości na twarzach. Ot,  trzeba wstać rano do pracy i strzelić trochę goli rywalowi.   Chyba nie o to w tej zabawie chodzi.  

Panowie,  Lechia to na pewno nie nasza liga.  Nie można porównywać się do tego zespołu.  My gramy w swojej lidze. Co nie znaczy, że nie można było zagrać lepiej, skuteczniej, bardziej walecznie.  Niech każdy sam sobie odpowie ile razy odpuścił walkę o piłkę, a potem rywale wjeżdżali w nasze pole karne nie dając szans obrońcom i bramkarzom?  Ile razy można było powalczyć, zagrać ciałem, wstawić nogę, aby przerwać akcję, ale tego nie zrobiliśmy?   Bez tego nie można marzyć o zniwelowaniu przewagi umiejętności  wyżej notowanego rywala.  

  Druga połowa mecz nie była zła.  Jasne, wiem, że przegrywaliśmy już siedmioma golami, i Lechia zagrała już z mniejszym zaangażowaniem, ale mimo wszystko wyglądało to w naszym wykonaniu znacznie lepiej.  I w tym upatrujemy plusów na dziś.  No,  może jeszcze w tym, że w poprzednim meczu ligowym z Lechią przegraliśmy 0:13, wcześniej 0:14,  więc te 0:9 to w końcu jest jakiś postęp i progres.  Za następnych kilka lat będzie już może 0-0  :)

Tylko ciągle bądźcie drużyną połączoną wspólnym celem na boisku.  Bramek nie tracą tylko bramkarze, czy stoperzy.  Gole traci cała drużyna.  Ktoś, gdzieś zawalił, odpuścił, nie pobiegł, nie wstawił nogi i pojawił się boiskowy kłopot. 

  

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości