Wygrana z Błękitnymi...
Dopiero w trzecim spotkaniu rundy wiosennej nasi piłkarze uraczyli nas zwycięstwem. Warto było czekać, bo było to zwycięstwo efektowne, najwyższe w dotychczasowej karierze GKS Morena, w dodatku uzyskane po dobrej i skutecznej grze. Goście przyjechali do Gdańska w niezbyt licznym składzie i od początku nie stawili zbyt mocnego oporu naszej drużynie. Zaczęło się wszystko od szybkiego gola w wykonaniu Łukasza Siwczaka.
Objęliśmy prowadzenie, a Łukaszowi tak spodobało się strzelanie goli, że po kilku minutach Morena prowadziła trzema golami, a Łukasz skompletował klasycznego hat-tricka. Graliśmy szybko i składnie i wydawało się, że strzelanie dalszych bramek to tylko kwestia czasu. Po chwili mogło i powinno być 4:0, bo Jaś Kostrowicki przeprowadził piękną akcję, po której goście ratowali się faulem w polu karnym. Egzekutorem rzutu karnego miał zostać sam poszkodowany, ale strzelił źle i wynik meczu nie uległ zmianie. A swoją drogą to było już kilka tych przestrzelonych rzutów karnych w tym sezonie. Chyba warto nad tym elementem trochę popracować. Przestrzelony karny chyba trochę zdeprymował zawodników Moreny, bo do końca pierwszej połowy oglądaliśmy już gorszą stronę naszego zespołu. Wszystko wróciło do normy po przerwie. Znowu zaczęliśmy walczyć o każdą piłkę, strzelać na bramkę, dobrze wybijać rzuty rożne i uzyskiwać znaczną przewagę w polu. Od razu pojawiły się także bramki. Najpierw po rzucie rożnym celnie na bramkę strzelił Jan Kostrowicki, rehabilitując się za pudło z karnego, a potem dwoma golami dobrą grę w drugiej połowie ukoronował Filip Gramann. Zakończyło się zatem na 6:0 i to też duża zasługa, mimo ambitnych ataków Sobowidza, bardzo dobrze spisujących się dziś naszych obrońców: Janka, Noska i Mateusza, który rozegrał kolejny niezły mecz. Świetnie i pewnie spisywał się dziś w bramce Damian, mając kilka bardzo udanych interwencji i dlatego ten zakończyliśmy na zero z tyłu. Gratulacje dla chłopaków. Dobra gra, cenne punkty, dużo zadowolenia. Czekamy na kolejne takie występy.
Komentarze