Szóste miejsce w Redzie

Szóste miejsce w Redzie

Ponieważ sport, jako się rzekło, zawsze musi uczyć i wychowywać, to zaserwowano nam w ostatni weekend lekcję geografii, a właściwie geologii.  Poznaliśmy dogłębnie pojęcia:

morena czołowa

oraz morena denna.

Rozegraliśmy dwa różne turnieje, tak jakby ktoś nam w nocy podmienił zawodników.  Janek w niedziele nie był już tym samym Jankiem z soboty, Gracjan, nie był Gracjanem itd, itp.  Po prostu ktoś nam zrobił psikusa:)

A teraz na poważnie:

Sobota była piękna.  Nawet przepiękna.  Na fali sukcesu w Trąbkach Wielkich, pojechaliśmy rozpędzeni na kolejny turniej do Redy po sukcesy. Po zwycięstwo.  I w sobotę było zwycięstwo. Nie daliśmy rywalom szans, pewnie wygrywając swoją, składającą się z sześciu zespołów, grupę eliminacyjną.  Rywale nie byli w stanie nam się przeciwstawić.  Graliśmy ładnie i skutecznie.  Po meczach, późno wieczorem, mogliśmy odtańczyć zasłużony taniec zwycięzców.

 

 

 

 

 

Ale potem przyszła niedziela i życie brutalnie sprowadziło nas na ziemię. Jeszcze wygraliśmy kolejny mecz otwarcia, ale z każdą chwilą było już tylko gorzej. Ulegliśmy zespołowi, który bez wielkiego trudu w sobotę ograliśmy, przegraliśmy z kolejną drużyną i nasze marzenia o tryumfach musieliśmy odłożyć na kiedy indziej.  Wygraliśmy jeszcze mecz z Czarnymi Pruszcz Gdański po serii rzutów karnych, a potem przyszło coś, co nie miało prawa się wydarzyć.  Ale wydarzyło się i trzeba stawić temu czoła:  w meczu o V miejsce w turnieju przegraliśmy, choć trudno nazwać to przegraną, z RG 2000 Gdańsk 0-12. 

Tak sobie myślę, że sport objawił nam się w swej klasycznej postaci. Kiedy nikt w nas nie postrzegał faworytów, kiedy nikt na nas nie liczył, chłopcy potrafili wspiąć się o szczebel albo nawet dwa po drabinie osiągnięć.  Ale kiedy w niedzielę trzeba już było wystąpić w roli faworyta, kiedy inni już się zaczęli nas bać, zwyczajnie nie wyszło, nie powiodło się.  To nic nowego.  Nie warto o tym długo rozpamiętywać, choć pewnie wielu będzie bolało. 

Warto jednak cały czas pamiętać, że siłą Moreny zawsze był i mocno wierzę w to, że dalej będzie, kolektyw.  Grupa ludzi wspólnie walcząca o cel, wspólnie wygrywająca, wspólnie przegrywająca, przede wszystkim dobrze bawiąca się.  Bo Morena jest JEDNA. Nie ma tu lepszych, czy gorszych, bardziej lub mniej potrzebnych. Nie mamy wielkich indywidualności, ale mamy grupę.  Tylko razem możemy cokolwiek osiągnąć.  A póki co, cieszmy się, bo jest z czego, naprawdę.  Za kilka miesięcy, wiosną, wrócimy na duże boiska i tam zostaną od razu zweryfikowane nasze dokonania i to, czy potrafimy być grupą dobrych kolegów, wspólnie walczących o sukcesy.

 

 

 

Turniej zakończył się absolutnie zasłużoną wygraną gospodarzy JEDYNKI Reda, po wygranej w finale z ekipą CZARNYCH Pruszcz Gdański.  Gratulacje!

 

Na pocieszenie i w uznaniu bardzo dobrych zawodów, nagrodę dla najlepszego bramkarza imprezy odebrał głosami trenerów:

 

  SEBASTIAN RYNAS.

 

Brawo, Sebastian!  Byłeś bardzo dobry.

 

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości