Sadida Cup 2011 - relacja wakacyjna
Wakacyjno - rekreacyjny aspekt tego wyjazdu z pewnością zasługuje na większą uwagę, bo może właśnie na tym powinniśmy się my, rodzice, w przyszłości skupić. Skupić się na tym, aby przede wszystkim zapewnić naszym pociechom szansę na ciekawe spędzanie wakacji. Sądzę, że chłopcy z tego wyjazdu byli szczerze zadowoleni. Warunki, które zastaliśmy w Szczytnie zapewne najmniej przeszkadzały właśnie im. Spanie na podłodze sali lekcyjnej w gimnazjum,
brak ciepłej wody, czy cztery prysznice na 360 osób, zapewne nie stanowiło dla naszych dzieci problemu. Oni bawili się świetnie. Trafili na fantastyczną pogodę, piękną plaże i ciepłą wodę w jeziorze. Szybko integrowali się z kolegami, zawierali znajomości z zawodnikami ze Szczytna, Radomia, czy Warszawy. Słowem: dobrze się bawili. Jeśli nie starczało im umiejętności by brylować na boisku, to już na plaży i w jeziorze byli zdecydowanie najbardziej widoczni ze wszystkich ekip. I to zarówno w nocy...
jak i w dzień...
Myślę, że nie tylko mnie podobał się manewr z dowożeniem zawodników na oddalone o osiem kilometrów od Szczytna boisko w pięknie położonej leśniczówce. Klimat jak z prawdziwego zawodowego futbolu: zawodnicy wychodzą z hotelu (pardon, z gimnazjum), już w strojach klubowych, ale jeszcze w klapkach, wsiadają do podstawionego autokaru i wraz z drużyną przyszłych rywali udają się na mecz. Autobus sympatyczny,
kierowca jeszcze bardziej. Z zewnątrz autobus chyba troszkę przechodzony, ale co tam:)
Po kilkunastu minutach jazdy dojeżdżamy do ślicznej leśniczówki, na równie śliczne boisko i tam rozgrywamy swój mecz. Po spotkaniu podjeżdża autokar i zabiera nas z powrotem do Szczytna. Sympatyczne.
Był również, zgodnie z wielowiekową tradycją kolonijną (pardon, obozową),chrzest uczestników. Wszyscy zostali na wieki wieków (znaczy do pierwszego porządnego umycia - czyli całkiem długo) wytatuowani godłem GKS MORENA GDAŃSK, czyli klubową pieczęcią.
Później nastąpił doniosły akt ślubowania wierności klubowej, gdy każdy zawodnik oddawał cześć klubowemu godłu i ślubował, że zawsze będzie wierny barwom granatowo - czerwonym.
Największym aplauzem dzieciaków cieszyło się pasowanie na rycerza (przepraszam, na zawodnika Moreny, Trenera Pawła.
Podsumowując, wyjazd sympatyczny szczególnie ze względu na dobrą atmosferę w grupie, zabawę i piękne słońce. Może kiedyś będzie okazja wspominać dokonania sportowe, ale czy to w końcu jest najważniejsze. Pierwotnie planowałem obszerną relacje z każdego dnia pobytu w Szczytnie, ale w końcu stwierdziłem, że i tak nikt tego czytać nie będzie, a poza tym w tym miasteczku jest tyle wieczornych atrakcji, że w sumie nie było za bardzo czasu...
Komentarze