Portowiec pokonany!
Mecze Moreny z Portowcem od zawsze pełne były emocji, dramatycznych spięć, czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Spotkania te na długo zapadały w pamięci. Nie inaczej było w ostatnią niedzielę. Mecz został rozegrany w Kokoszkach, na boisku przy ulicy Budowlanych. Po bardzo emocjonującym spotkaniu nasi juniorzy pokonali rywala 3:2!
Najważniejsze w tym meczu było to, że w ogóle udało się do niego doprowadzić. Sporo problemów mieli gospodarze, aby mecz doszedł do skutku, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze, dopisała pogoda, pomimo groźnych zapowiedzi, i mogliśmy grać.
Początek meczu był tak udany dla naszej ekipy, ze niektórzy ze zdumienia przecierali oczy. Także rywale. Zaatakowaliśmy Portowca bardzo zdecydowanie, z ogromną determinacją, z pomysłem i co najważniejsze, ze skutecznością.
W czwartej minucie meczu Krystian Gaczoł zdecydował się na mocny strzał z dystansu, po którym piłka wylądowała w bramce rywali. 1-0. Atakowaliśmy dalej i szanse na gole zaczęły pojawiać dosłownie co chwilę. Po kolejnej szarży naszego zespołu, obrońcy Portowca ratowali się faulem tuż przed linią pola karnego. Krystian Gaczoł świetnie wykorzystał złe ustawienie muru i bramkarza i precyzyjnym strzałem podwyższył nasze prowadzenie.
Gospodarze nie bardzo wiedzieli co się dzieje, zwłaszcza, że kolejne bramki dla Moreny dosłownie wisiały w powietrzu. Niestety, byliśmy bardzo nieskuteczni. Dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem miał Jakub Urban. Swoje szanse miał też Jakub Kisielewski, także inni, ale piłka nie wpadła do siatki rywali w tej połowie meczu.
Szkoda, bo zasłużyliśmy naprawdę dobrą grą na wysokie prowadzenie. Ale 2-0 do przerwy to też był bardzo dobry wynik.
Po zmianie stron gracze Portowca zaczęli wychodzić powoli z szoku i stwarzali wreszcie groźne akcje pod naszą bramką. Na szczęście w pogotowaniu była nasza defensywa i Sebastian w bramce. Były również groźne sytuacje naszych zawodników, ale zabrakło trochę szczęścia, czy zdecydowania pod bramką i trzeci gol nie wpadł.
Na kwadrans przed końcem zaczęły się w tym meczu prawdziwe emocje. Opadliśmy mocno z sił, oddaliśmy środek pola i problemy pod bramką zaczęły się mnożyć. Wreszcie pękliśmy. Dwie minuty, dwie akcje, dwa gole Portowca. Wydawało się, że cały wysiłek włożony w ten mecz pójdzie na marne. Zamiast prowadzić kilkoma bramkami, remisujemy, a za chwilę mogliśmy już przegrywać. W tym momencie zawodnicy Moreny pokazali jednak determinację. Mimo sporego zmęczenia, opanowali sytuację na boisku, odzyskali kontrolę nad środkową linią i próbowali zdobyć swojego gola. Na trzy minuty przed końcem stało się! Rzut wolny dla nas z czterdziestego metra, dośrodkowanie Krystiana Gaczoła, o piłkę powalczył Łukasz Nosarzewski, ale ta spadła pod nogi w potwornym zamieszaniu Aleksandra Dziedzica. Aleks trafił i dał nam w tym meczu jakże cenną wygraną.
Uff. Ciężki kamień spadł nam w tym momencie z serca. Wygraliśmy, choć zafundowaliśmy sobie i kibicom wiele dodatkowych emocji. Dobrze, że skończyło się wszystko bardzo pozytywnie.
Portowiec - Morena 2:3, choć prawdopodobnie wynik meczu zostanie zweryfikowany jako walkower 3-0 dla naszej drużyny z uwagi na to, że w zespole Portowca grał zawodnik, który w tym meczu grać nie miał prawa.
Największy plus meczu? Chętnych i kandydatów zapewne wielu. Nasz kapitan za dwa cenne gole, Aleks za decydujące trafienie, Janek i Nosek za grę obronną. Kamil Kalinowski za bardzo dobre zawody, walkę od początku do końca z silniejszymi przeciwnikami (Kamil, nie garb się :).
Ale wyróżnienie tym razem wędruje do:
Kinio był w tym meczu wyjątkowo spokojny i precyzyjny. Bezlitośnie przerywał akcje rywale udanymi wślizgami i wybiciami. Starał się również kilka razy groźnie wyprowadzić nasze ataki, czy posyłać groźne wrzutki z rzutów wolnych. Naprawdę bardzo udane zawody, Mateusz. Gratulacje!
Komentarze