Nie dali rady Czarnym...

Nie dali rady Czarnym...

GKS Morena Gdańsk nie sprostała w meczu osiemnastej kolejki Ligi Juniorów E1 drużynie Czarnych Pruszcz Gdański przegrywając 0:6. Do przerwy goście prowadzili jedną bramką.

Właściwie relacje z tego meczu mogłyby pojawić się dwie. Jedna byłaby taka, że zawodnicy naszego zespołu zagrali całkiem niezłe spotkanie, zwłaszcza do przerwy, ogromną ambicją nadrabiając różnicę poziomu między obiema drużynami, że walczyli, że wybijali piłki, że pod koniec pierwszej połowy mogli nawet doprowadzić do wyrównania (mieliśmy rzut wolny i jednego zawodnika w polu więcej – kara za ostry faul), że świetnie zagrał nasz bramkarz (brawo Damian, byłeś dziś najlepszy w naszym zespole), że przegraliśmy mniejszą różnicą goli, niż jesienią w Pruszczu Gdańskim, że inni przegrywali znacznie wyżej, że Kowale przegrały 15:0, a Portowiec to nawet 16:0.

Ale równie dobrze mogłaby się pojawić tutaj inna relacja. Na przykład taka mówiąca o tym, że popełnialiśmy ogromną ilość prostych błędów, że nasi rywale mieli jeszcze kilka słupków i poprzeczek, że w drugiej połowie kompletnie zabrakło nam sił do dalszej walki z lepszym technicznie rywalem, że często zapominaliśmy o wyprzedzaniu przeciwnika, a jak już byliśmy spóźnieni, to zawodnicy Czarnych ogrywali nawet po trzech, czterech naszych graczy, że rywal rozgrywał swoje akcje skrzydłami, a u nas to nie wychodziło, bo albo była dziura w środku pola, albo zupełnie pusto na skrzydłach, że jak można było szybko zagrać piłką, to chłopcy próbowali kiwać się, a kiedy trzeba było spróbować minąć przeciwnika, to akurat wybierali opcje niecelnego podania.

Żeby było zupełnie jasne: nie mam i nie mogę mieć do chłopców pretensji o to, że przegrali sześcioma bramkami z zespołem, który dysponuje bardzo liczną, wyselekcjonowaną kadrą zawodników, trenującą ze sobą cztery razy w tygodniu, w dodatku od blisko czterech lat. Nie o to chodzi. Problem w tym, że aby do takiego poziomu spróbować się zbliżyć, trzeba dawać z siebie znacznie więcej. Szczególnie na treningach. Moim zdaniem tak się nie dzieje. Chłopcy więcej czasu się wygłupiają, rozmawiają, niż próbują zgłębiać piłkarskie tajniki. Nie tylko piłkarskie zresztą. Wszak granie w piłkę, sport w ogóle, to idealne narzędzie do budowania dyscypliny, odpowiedzialności, charakteru ducha i innych cech znacznie bardziej przydatnych w dorosłym życiu, niż na przykład proste kopnięcie piłki w kierunku bramki. Sami, Kochani Rodzice, oceńcie, czy jedenaście lat, to wiek, w którym wypada jeszcze tolerować beztroskę naszych dzieci, czy też absolutnie odpowiednia pora na wymaganie od nich właśnie dyscypliny, zaangażowania, świadomości jakiegoś celu… Skoro wymagamy dyscypliny w szkole, przy pochłanianiu wiedzy z biologii, czy innej geografii, to dlaczego nie wymagać podobnego zaangażowania w treningach…

Z dzisiejszego meczu pozostanie mi w pamięci na pewno jeden obrazek: zawodnicy w żółtych koszulkach wybiegają na boisko, na przedmeczową rozgrzewkę… bez trenerów. Sami spokojnie ustawiają się w wyuczonych, wytrenowanych układach i konsekwentnie realizują to, czego od nich wymagają trenerzy. Nikt ich nie musiał poganiać, strofować, pouczać, sprawdzać. Sami wiedzieli po co im ta zabawa, jaki ma cel i jak się do niej odnieść. Czy doczekamy się takiej sytuacji w zespole w granatowo – czerwono barwach? I bynajmniej nie chodzi mi tu o GKS Żukowo, czy Górnika Zabrze…

Panie Trenerze, do dzieła. Autorytet ma Pan odpowiedni. Wiem to, bo dziś rozmawiając z jednym z chłopaków o Lidze Mistrzów, o Realu Madryt, o trenerze Jose Mourinho, zażartowałem, że Mourinho przejdzie do GKS Moreny. Otrzymałem odpowiedź:

A po co? Trener Rafał jest przecież lepszy!

I tu się akurat z nim całkowicie zgadzam…

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości