Wysoka porażka w Gdyni...

Wysoka porażka w Gdyni...

Od wysokiej porażki zaczęli rundę wiosenną zawodnicy Moreny rocznika 2003. Przegraliśmy 1:6 w Gdyni z Bałtykiem.   Honorowego gola zdobył dla nas Patryk Prokopiuk.

Przegraliśmy ten mecz aż 1:6,  tak więc rywale zrewanżowali się nam za jesienną porażkę dokładnie w takim samym rozmiarze.   Wbrew temu, co sugeruje wysoki wynik,  nie był to mecz grany do jednej bramki.  Wręcz przeciwnie.  Początek meczu  delikatnie ze wskazaniem na nas,  choć graliśmy pod silny wiatr, to dawaliśmy radę.  Goli jednak nie było.  Kiedy wydawało się, że mecz będzie się dla nas korzystnie układał,  fatalny błąd w bramce popełnił Konrad i Bałtyk objął prowadzenie.  Minutę później nasz bramkarz popełnił drugi błąd, nikt z defensywy go nie zaasekurował i zawodnik z Gdyni strzałem do pustej bramki podwyższył prowadzenie swojego zespołu.  Na szczęście końcówkę pierwszej połowy już zagraliśmy pewniej.  Niestety, zabrakło skuteczności.  Świetną okazję na strzelenie gola miał Patryk Prokopiuk, ale zamiast pewnie i mocno uderzyć piłkę do pustej bramki,  postanowił trochę przygwiazdorzyć i jego strzał piętką minął bramkę gospodarzy.  A piłka, wiadomo, jest przewrotna.   Nie strzelasz gola, to go tracisz.  Ostatnia akcja Bałtyku w tej części spotkania i piękny wolej zawodnika z Gdyni trafił pod poprzeczkę.  Zamiast  naszego gola kontaktowego, tracimy trzecią bramkę do szatni.

Do przerwy 0-3.  Fatalnie, ale przecież nie mamy nic do stracenia.  Na drugą połowę wychodzimy z Szymonem Osmałkiem i z pozytywnym nastawieniem.  Efekt przychodzi bardzo szybko.  Szymon poszedł do końca za piłką i wykorzystał błąd bramkarza.  Wyłożył piłkę Patrykowi na pustą bramkę i ten tym razem nie mógł spudłować. Wracamy do gry!

I to był ten moment, który powinniśmy wykorzystać.  Ale tego nie zrobiliśmy.  Ogrywaliśmy rywali w środku pola regularnie, wychodząc co chwilę na świetną pozycje do strzelenia gola.  Ileż było tych sytuacji sam na sam?  Cztery? Pięć?  Ile było świetnych akcji?   Wiele.   Ale zabrakło zimnej głowy, spokoju i precyzji.  Pudłowaliśmy koncertowo, a  Bałtyk  czekał na nasze potknięcia w obronie.  Czekał i punktował.   Do końca meczu stwarzaliśmy sobie sytuacje wyborne,  ale to gospodarze bezlitośnie strzelali nam gole.  Skończyło się na sześciu.  Niebywałe!

Przegraliśmy 1-6.

Kto dziś zasłużył na tradycyjne  wyróżnienie?

Mimo fatalnego wyniku  na dużą pochwałę zasłużył dziś Michał Kamiński.

Zagrał na nowej dla siebie pozycji, ostatniego obrońcy,  bardzo odpowiedzialnej pozycji i pomimo sześciu straconych bramek w tym spotkaniu,  Michał może być ze swojej postawy zadowolony.   Bardzo dobrze się ustawiał, walczył o każdą piłkę,  nie pozwolił się fizycznie zdominować roślejszym rywalom.   Brawo,  Michał.  Szkoda, że do tej dobrej postawy nie dołączyli inni zawodnicy.  

Było  - minęło.  W środę szansa na poprawienie sobie humorów.  Kolejny mecz ligowy (podziękujmy Pomorskiemu Związkowi Piłki Nożnej),  a przeciwnikiem będzie zespół KP Gdynia.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości