Wygralismy w Nowym Porcie!
W meczu X kolejki Ligi Juniorów D2 Morena Gdańsk pokonała w wyjazdowym spotkaniu Portowca Gdańsk 1:0. Gola na wagę trzech punktów w końcówce spotkania zdobył Filip Gramann.
Przysłowia są podobno mądrością narodu. Jedno z nich mówi coś o tym, że czasem początki bywają trudne, ale potem wszystko się dobrze kończy. Albo jakoś tak:). Dokładnie taką sytuację mieliśmy wczoraj w Nowym Porcie. Zaczęło się wszystko sypać już przed meczem, kiedy okazało się, że z naszej ponad dwudziestoosobowej kadry zdołaliśmy uzbierać ledwie trzech rezerwowych. Kolejne osoby wypadały ze składu, bo zamiast ważnego meczu ligowego swojej drużyny mieli inne sprawy (wyjazdy z rodzicami), albo z powodów zdrowotnych (Filip i Nosek, wracajcie szybko do zdrowia). W końcu dojechaliśmy jakoś do Nowego Portu w czternastoosobym składzie. Nasz bramkarz musiał przebyć jeszcze stukilometrową drogę, a na mecz dotarł w chwili, gdy inni zawodnicy wychodzili już na plac gry, a zniecierpliwiony sędzia nie chciał dłużej opóźniać rozpoczęcia meczu. Nie będę już wspominał o wypadku drogowym, o awarii samochodu i wietrze, który w pierwszej połowie uniemożliwiał naszym graczom wybicie piłki na połowę rywala.
Zaczęliśmy słabo, jakby te wszystkie kłopoty wpłynęły na naszą dyspozycję. Mieliśmy kłopoty z wyprowadzeniem piłki pod bramkę Portowca. Gospodarze przycisnęli nas dość mocno, ale nasz szczęście obrona dyrygowana tego dnia przez Patryka była niemal bezbłędna. Resztę, jak zawsze, czyścił Siwy i dlatego do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis. Okazje dla naszego zespołu były także, ale piłka po strzale Filipa trafiła w słupek. Pierwsza połowa nieznacznie pod dyktando Portowca.
Po przerwie wiatr stał się naszym sprzymierzeńcem i od razu pod bramką gospodarzy robiło się bardzo niebezpiecznie. Osiągnęliśmy przewagę, ale nie udawało nam się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Emocje były do końca. Jaś Kostowicki za ostre wejście wyleciał z boiska na trzy minuty, a my dalej atakowaliśmy. W końcu determinacja została nagrodzona. Po kolejnym ataku, Przemek Kraus wypatrzył z przodu Filipa Gramann, któremu nie wypadało zmarnować świetnego podania kolegi i Morena objęła prowadzenie w tym meczu. Jeszcze kilka nerwowych minut, sporo zamieszania pod obiema bramkami i wreszcie gwizdek sędziego oznajmił nasze zwycięstwo i kolejne trzy punkty. Zwycięstwo wywalczone po ciężkiej, momentami heroicznej walce całego zespołu. Nagrodzona została nasza determinacja, walka o każdą piłkę. Brawo, chłopaki! Zasłużyliście na te trzy punkty, bo walczyliście do końca. Nikt nie odpuszczał, każdy walczył wspaniale. W takim meczu nie wypada wyróżniać kogokolwiek indywidualnie, ale mnie najbardziej podobała się gra w obronie chłopaków, z Patrykiem na czele, który likwidował mnóstwo groźnych akcji rywali, a także Mateusza Kinczewskiego i Piotra Cytawy, którzy harowali dzisiaj wspaniale i przyczynili się do końcowego sukcesu. Brawa dla wszystkich, bo bohaterami meczu nie są pojedyncze osoby, nie ci, którzy strzelają zwycięskiego gola, ale każdy, kto wykonuje dobrze i z pasją swoje zadania na boisku. Oby tak dalej.
Atmosfera na trybunach była zimna... znaczy się gorąca:)
Komentarze