Kolejny dreszczowiec z Portowcem...
Spotkania Moreny z gdańskim Portowcem od pierwszego meczu, jeszcze na turnieju w Nowym Porcie, w 2009 roku, przebiegały w nerwowej, a momentami dramatycznej atmosferze. Wystarczy wspomnieć ostatnią potyczkę na Morenie, zakończoną naszą porażką 1-3 po niezwykle dramatycznym spotkaniu. Nie inaczej było w w sobotę. Po bardzo zaciętym spotkaniu, pełnym nieoczekiwanych zwrotów akcji, walki do upadłego i do ostatniego gwizdka sędziego, zremisowaliśmy z zespołem z Nowego Portu3:3.
Pierwsza połowa przebiegała pod nasze dyktando, ale akcji nie potrafiliśmy zakończyć celnymi strzałami. Niby przeważaliśmy, ale goli z tego nie było i jak to często bywa, jak się nie dokumentuje swojej przewagi bramką, to robią to przeciwnicy. Po jednym z niewielu wypadów i naszym błędzie w obronie, Portowiec zdobył gola i wygrał pierwszą połowę 1-0. Po przerwie wszyscy liczyli na skuteczne odrabianie straty przez naszą drużynę, a tymczasem to goście zdobywali gole. Po fatalnych błędach w obronie i tragicznej beztrosce przy rzutach rożnych bitych przez Portowca, w ciągu dwóch minut straciliśmy dwa gole (mogło być prawdę mówiąc więcej) i zamiast szturmu Moreny, zrobiło się 0-3. Zimny prysznic na kilka minut zatrzymał naszych chłopców, ale w końcu otrząsnęli się i na bramkę przeciwników zaczęły sunąć niezliczone akcje ofensywne. Sytuacje zaczęły się mnożyć i wreszcie po świetnym podaniu od Przemka Krausa Filip Gramann strzelił pierwszą bramkę dla Moreny. Ten fakt tylko jeszcze bardziej wzmógł nasze ataki i po chwili stało się jasne, że chłopcy z Portowca śmiejący się chwile wcześniej z naszych chęci strzelenia trzech goli, będą mieli się za chwile czego bać.
Po kolejnej akcji ofensywnej do odbitej przez bramkarza piłki doskoczyłFilip Gramann i po chwili było już tylko 2-3. Teraz nie było już takiej siły, która zatrzymałaby nasze ataki. Zagraliśmy jeszcze bardziej ofensywnie, jeszcze większą ilością zawodników w ataku i w końcu uratowaliśmy remis. Po świetnym zagraniu Filipa Gramanna, Dominik Bejnarowicz ubiegł bramkarza Portowca i piłka wpadła do siatki! 3-3!!!
Mieliśmy jeszcze w tym meczu okazje na zdobycie zwycięskiego gola i to niejedną), ale zakończyło się remisem. Emocji było bardzo wiele i dobrze, że chłopcy potrafili odwrócić bardzo niekorzystne losy tego meczu. Gratulacje za bardzo ambitną postawę, za walkę do ostatniego gwizdka, za atak za atakiem. Brawo.
Zwyciężyć się nie udało, bo za dużo było w sobotę błędów pod własną bramką podczas stałych fragmentów gry wykonywanych przez rywali. Ale za grę do przodu należą się naszej drużynie dziś duże brawa. Indywidualne wyróżnienia dziś dla Piotrka Kamińskiego za dobrą i skuteczną grę w naszej bramce (trzeba popracować mocno nad ustawieniem w bramce podczas stałych fragmentów gry), dla Patryka Łąpiesia, którego powrót do gry wniósł potrzebny spokój w naszych szeregach i niezliczone przerwane akcje rywali, a także dla Filipa Błondka, który po ostatnim niezbyt udanym meczu, teraz pokazał, że można wejść na boisko, dać świetną zmianę i powalczyć z silnymi rywalami, jak równy z równym.
Nagroda zawodnika meczu (Man of the Match) tym razem wpada w ręceFilipa Gramanna. I to nie tylko za dwa ważne gole w tym spotkaniu i jedną kluczową asystę, ale także za mądrą i odpowiedzialną grę, za wiele dobrych podań do kolegów.
ZAWODNIK MECZU:
Filip Gramann
Morena Gdańsk - Portowiec Gdańsk
3:3 (0-1)
Bramki dla GKS: Filip Gramann (2), Dominik Bejnarowicz
Komentarze